Obóz izolacyjny zniekształconych dusz człowieczych - Zofiówka, Otwock
Pełna nazwa brzmi Zakład dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Żydów Zofiówka. Został zbudowany w 1907 roku za biżuterię ofiarowaną przez Zofię Endelmanową. Organizatorem i kierownikiem był Samuel Goldflam, neurolog. Tego typu zakład był nowością nie tylko w Polsce, ale i na świecie (pierwsze podobne sanatorium powstało zaledwie 7 lat wcześniej w Niemczech). W Zofiówce stawiano na leczenie przez pracę. Ośrodek finansowany był przez rodziny chorych lub gminę żydowską w przypadku najuboższych. Po licznych przebudowach i rozbudowach zakład liczył około 300 łóżek i stał się tym samym największym sanatorium w Otwocku. W 1939 r. Zofiówka była pod nadzorem nazistowskiego lekarza Josta Walbauma. Był to wtedy jedyny taki ośrodek w Generalniej Guberni. 19 sierpnia 1942 r. hitlerowcy rozstrzelali w szpitalu około 140 osób, resztę wywieziono do Treblinki w tym samym celu. Część personelu (również pochodzenia żydowskiego) popełniła wtedy samobójstwa. Po oczyszczeniu szpitala (akcja T4) przekształcono go na ośrodek Lebensborn (Lebensborn Ostland), tzw. hodowla ludzi czystej krwi. Po wojnie Zofiówka stała się sanatorium gruźliczym im. Stefana Okrzei. Pod koniec lat 80. XX w. przywrócono szpitalowi pierwotny charakter. W trakcie badań wokół ośrodka znaleziono koło głównej bramy kilkadziesiąt ludzkich szkieletów (podczas wojny Zofiówka pełniła również rolę zbiorowej mogiły dla Żydów rozstrzelanych podczas wywózek i nie tylko). Jeśli ktoś chciałby zapoznać się bliżej z historią Zofiówki i Żydów otwockich tuż przed i w czasie wojny serdecznie zapraszam do lektury Spowiedzi Caleka Perechodnika (Żyda otwockiego tamtych czasów).
Jest to miejsce dla mnie wyjątkowe, ponieważ to właśnie tu rozpoczęła się moja przygoda i z fotografią i z urbexem. Kilka lat temu dowiedziałam się zupełnie przypadkiem o istnieniu Zofiówki i postanowiłam tam pojechać. Jeszcze wtedy miałam tylko mały aparat kompaktowy i nim robiłam tam pierwsze zdjęcia.
Zakochałam się w Zofiówce od pierwszego wejrzenia, jeśli można użyć tu tego sformułowania.
Kilka tygodni później byłam tam już z moją pierwszą lustrzanką - Nikonem D5100.
Zawsze chętnie wracam do Zofiówki, choć przykro mi patrzeć, jak to miejsce znika, umiera powoli zabijane przez bezwzględny czas i ludzi, którzy nie potrafią docenić tego miejsca i ochronić go przed całkowitym upadkiem.
Zdjęcia Zofiówki w czasach świetności. Pierwsze zdjęcie przedstawia personel szpitala.
Zdjęcia zaczerpnięte z internetu.
Komentarze
Prześlij komentarz